Poważna gazeta, „Le Temps”, pisze, że w Paryżu ludzie stoją w kolejce przed biblioteką, gdzie wypożycza się klasyków: szczęśliwy, kto może zdobyć taki tom Tukidydesa, zaczytany, z oślimi uszami… Zresztą każdy autor starożytny jest modny. To tylko jeden z symptomów. Francuscy wydawcy, tak samo jak niemieccy, włoscy czy szwajcarscy, nie potrafią już zaspokoić książkowych potrzeb europejskich i krajowych czytelników. W Europie sprzeda się dzisiaj każdą książkę, która w ogóle zasługuje na to, byśmy o niej nadmieniali, używając tej dostojnej nazwy: dzieło Owidiusza jest tak samo „modne” jak utwory najznakomitszych autorów żyjących. Trudność stanowi raczej to, co jest wspólnym problemem wojny: surowiec, zaopatrzenie w papier i płótno; to, co się ukazało, sprzedaje się szybko, ludzie z dokładnie taką samą łapczywością śpieszą do domu z tomem Seneki, jak z pięcioma dekagramami masła; a objaw ten daje się zauważyć już nie tylko w tych państwach, które prowadzą wojnę lub na które bezpośrednio spadły jej miecz i pożoga. Tam, gdzie nie ma zaciemnienia, czyta się tak samo zachłannie jak w krajach, gdzie zarządzenia wojenne zmuszają ludzi do siedzenia w domu w zimowe dni, gdy szybko zapada zmrok. Tej zimy marznie się w wielu mieszkaniach Paryża, ale wciąż jeszcze łatwiej jest marznąć w wystygłym mieszkaniu, jeśli mamy w rękach książkę. Europa nawróciła się na książki.
Ewa, młodsza córka, opisała życie matki. To życie jest szare: urodziła się w Warszawie, jej ojciec był człowiekiem ubogim, nazywał się Skłodowski. Uczył matematyki i fizyki. Dziewczęta pragnęłyby studiować na uniwersytecie, ale w Rosji kobiety nie mogły uczęszczać na wyższe uczelnie. Jedna z jej sióstr, Bronia, trafiła jednak do Paryża, gdzie uczyła się na lekarza. Maria zaś nastała na służbę jako nauczycielka domowa i od czasu do czasu posyłała starszej siostrze do Paryża po dwadzieścia rubli. „Jest jakiś talent w naszej rodzinie – pisała do niej – i ważne jest jedynie to, żeby ten talent się nie zmarnował. Ucz się…” Ona sama dopiero po latach dotarła do Paryża, na uniwersytet, kiedy starsza siostra wyszła już za mąż za lekarza. Kilka lat przed przełomem wieków, u jednego z rodaków, poznała się z Pierre’em Curie. Byli tak biedni, jak ludzie zwykli być biedni jedynie w rzeczywistości i w rosyjskich powieściach.
Czterdziestoletni mężczyzna żyje z tym rozczarowaniem. Politykę obserwuje z podejrzliwością. Nie może przed nią umknąć i dlatego odpowiedzialnie bierze na siebie, przynajmniej w Europie Środkowej, hasło rechts stehen und links denken; wobec anarchii zawiera sojusz z formacjami zbrojnymi sił bezpieczeństwa, a kiedy stoi „po prawej stronie”, wszelkimi siłami stara się myśleć i działać społecznie. Taka jest większość w Europie Środkowej; naturalnie zdarzają się też wyjątki, ale przeważająca większość zajęła to kiepskie i niebezpieczne stanowisko. Na Zachodzie także czterdziestoletni mężczyzna, podobnie jak młodzież, ustawia się na froncie skrajności; staje w szeregach plutonów szturmowych skrajnej prawicy albo skrajnej lewicy. Co go odróżnia od młodych, którzy po raz pierwszy ruszają teraz do ataku, to świadomość prawdziwego sensu tej walki, jej beznadziejności. Czterdziestoletni Francuz, który stoi „po lewej stronie”, gdzieś pod sztandarem Front Populaire, przy czym ów sztandar jest i narodowy, i czerwony, nie potrafi z prawdziwą nienawiścią myśleć o czterdziestoletnim Niemcu, który maszeruje pod flagą ze swastyką; potrząsa ku niemu pięścią, bo tak sobie życzy historyczny rozkaz dzienny, ale w jego pasji brak owego wywołującego pianę na ustach, głupkowatego gniewu, jaki przepełnia młodych, dla których wszystko to jest jeszcze „ruchem” i „światopoglądem”. Walczy, ale nie nienawidzi; osądza, ale zna tego, o którym wydaje osąd; wie, że jest jednocześnie sędzią i oskarżonym, jak wszyscy, którzy naznaczeni wiekiem czterdziestu lat żyją dzisiaj w Europie.
Czytaj więcej: Czterdziestoletni mężczyzna żyje z tym rozczarowaniem
Elimelech Sofer, jeden z największych kabalistów XVIII wieku, zwany też Czytającym z Winnicy, nauczał: cały świat nie tylko został przed wiekami stworzony przez Tego-Który-Nosi-Niewy-słowione-Imię ze słów i z liter, ale też nadal stanowi gotowy do odczytania tekst, pozwalający zgłębiać mądrość Najwyższego. Każda roślina, przedmiot, dowolna część widzialnego świata zawiera w sobie liczby, a zatem i litery. Kwiat irysa to trzy płatki górne, trzy dolne, czyli dwa razy gimel i raz waw. Liść dzikiej róży, złożony z siedmiu części, to zajin na pojedynczej łodyżce alefu. Zydel na czterech nogach to alef na dalecie.
Uczniowie Elimelecha postanowili przepisać księgę świata. Chodzili skupieni po całej Winnicy, licząc źdźbła traw, opadłe z drzewa śliwki, cerkiewne kopuły, idące drogą baby w zapaskach, dzwonki przy końskiej uprzęży. Z dnia na dzień puchły tomy, zapisywane przez wiecznie zmieniającą się rzeczywistość: kiedy z gałęzi spadało jedno jabłko, a pozostawało na niej jeszcze dziewięć, tet zmieniał się w chet i alef. Mrówki, szukające ścieżki wśród żwiru, schodziły się i rozchodziły, przez dwa kwadranse zapisując kilka wersetów. Kapiące krople wymawiały wielokrotnie to samo, przeciągłe alef.
Dziś nie ma ani Elimelecha Sofera, ani jego uczniów, ani oprawnych w skórę rękopisów, w których zapisano mały Winnicki ustęp nieskończonej opowieści świata. Biblioteka trwa jednak razem z całą Winnicą, w każdym rowie, na każdym drzewie, za każdym parkanem, otwarta dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Niewidzialne biblioteki; Monica James, Lawrence Liang,Danish Sheikh, Amy Trautwein
spolszczenie: Jacek Dehnel
Wydawnictwo Literackie, 2022
Czytanie - jak zauważył Archiwista Dynastii Zhou - czyli kwestia wpłynięcia na jednostkę tekstu nastrojem paru godzin czy też żywionymi w danym momencie życia poglądami i wyobrażeniami, jest zajęciem skrajnie niepełnym: nikt z nas nawet nie napoczął żadnej książki, jeśli bowiem zdarzyło nam się przeczytać ją jakiegoś wieczora pod drewnianymi krokwiami pewnego pokoju w Bagmarze, w wieku dwudziestu trzech lat, to nie dostrzegliśmy nic z tego, co objawiłoby się nam o poranku w Karkonoszach czy w cieniu cerkwi w Wielkim Presławiu, ani też dziewiętnastoletniej dziewczynie z Yellowknife, czy też mężczyźnie, który postarzał się na obrzeżach własnych marzeń na jakimś niepowstałym nawet jeszcze osiedlu w Chakasji.
Mówi się, że zanim odjechał przez Bramę Zachodnią, Archiwista Dynastii Zhou ułożył książkę z pięciu tysięcy ideogramów, z których każdy rozwijał się we wszechświat, z rzekami, pokoleniami liści, własnymi gwiazdami i cywilizacjami, z oczami zwierząt świecącymi o zmierzchu, ze skalami muzycznymi, z obrońcami i łupieżcami, z nieprzebraną a zmienną pogodą. Mówi się także, że ci, którzy tej książki szukają, mogą ją znaleźć w bibliotece w Jin Tu, daleko za Bramą Zachodnią, gdzie każdy dostanie niespożytą liczbę żyć, okoliczności, ciał i historii, w których będzie mógł czytać, by w końcu, kto wie, pojąć jeden czy dwa znaki na stronie.
Niewidzialne biblioteki; Monica James, Lawrence Liang,Danish Sheikh, Amy Trautwein
spolszczenie: Jacek Dehnel
Wydawnictwo Literackie, 2022
Jako metoda filozoficzna dialektyka objaśnia bieg świata, gdyż bieg świata jest dialektyczny; lecz właśnie dlatego, że bieg świata jest taki, również dialektyka może świat kompletnie zataić, zagłuszyć i zakwestionować - wystarczy, by zanegowała siebie poprzez wewnętrzne przejście do metafizyczności.
Václav Havel, Obywatel kultury
Wydawnictwo Agora; Warszawa, 2016
Odwiedza nas 90 gości oraz 0 użytkowników.