maki 06.2022Można było zrozumieć upodobanie mieszkańców Görbersdorfu do gęsi, ponieważ wszędzie w okolicy były jakieś stawy, potoki, jeziorka, jakby podziemna woda pchała się ku górze, ciągle przypominając o sobie, że jest, że istnieje. Może nawet była w tej obfitości wody jakaś mała pogróżka – co by się stało, gdyby ta woda postanowiła kiedyś wylać się na powierzchnię owej lejdejskiej doliny.
Korzystały na tym wszechobecne tutaj gęsi. Grzecznie wędrowały dwa razy dziennie ze swoich sypialni, które dzieliły z kurami, do zbiorników wodnych. Na przedzie zawsze szedł gąsior z obfitym podgardlem, czujny i nastroszony, a za nim jego harem pań w bieli, rozgęganych, jakby komentowały wszystko, co spotykają na swej drodze. Gąsior czasami lubił pogrozić kuracjuszom, wyciągał szyję i straszył, że uszczypnie. Kuracjuszki uciekały z piskiem i zawsze było to jakieś urozmaicenie w nudzie sanatoryjnego dnia. Wszędzie też poniewierały się gęsie pióra, te duże, którymi można by spisać naszą historię, ale i te małe puchowe, które uciekały ptakom w czasie kąpieli lub były wyskubywane w czasie zapamiętałych higienicznych zabiegów. Wiatr unosił je ponad deptakiem, ponad mostkami na strumieniu, a niektóre z nich płynęły wysoko ponad dachami domów i obserwowały stamtąd ludzki świat. Lubiły też zaczepiać się na ludzkich ubraniach i gest zdejmowania sobie nawzajem piórek z ramion był tutaj gestem powszechnym, przez który wyrażała się nawet jakaś wzajemna czułość, rodząca się z poczucia solidarności ludzi chorych i – przecież – skazanych na śmierć.
Niestety teraz także dla gęsi następował równie tragiczny czas. I one były przeznaczone na śmierć tej – jak i każdej – jesieni. Upasione na obfitości letniego pożywienia, pewne siebie i silne, znajdowały się w końcówce swojego życia.
Opitz ostrzył noże, a Frau Weber i Frau Brecht nie skubały już fasoli ani bobu, ale zszywały gęste płótno na wsypy do poduszek.
Piękne i dumne gęsi miały zamienić się wkrótce w słoiki smalcu, w zawekowane mięso, w gulasze i pasztety. I gdy wychodziły dumne i pełne godności na wprost wystrojonych kuracjuszy, nie wiedziały nawet, jak bardzo są bezbronne i jak mocno przypieczętowany jest ich los. Ludzka przewaga nad skazanymi na śmierć ptakami polegała na tym, że ludzie znali swoje mordercze zamiary. Dlatego uśmiechali się tylko pod nosem, patrząc na gęsi orszak sunący przez wieś z taką powagą i pewnością siebie, jaką mogą mieć jedynie nieśmiertelne istoty.

Empuzjon, Olga Tokarczuk
Wydawnictwo Literackie, 2022