Co takiego wydarza się między północą a świtem, jaki to lekki wstrząs, dziwny moment niepokoju, jakby oczy na wpół się otwarły na blask, a sen nie był już potem tak mocny? Czy to może doświadczenie – seria wstrząsów, których się nie czuje, kiedy następują, naraz rozluźnia tkaninę? Coś przełamuje? Taki opis sugeruje niszczenie i rozpad, tymczasem proces, o którym myślę, ma skutki wręcz przeciwne. Bez względu na to, czym jest, na pewno nie niszczy, raczej już ma charakter twórczy.
Coś się z pewnością dzieje. Ogród, motyle, poranek, drzewa, jabłka, ludzkie głosy wyłaniają się, ustanawiają. Jak pod działaniem świetlnej różdżki, tumult poddany zostaje pewnemu porządkowi, chaos – formie. Może lepiej powiedzieć po prostu, że na skutek Bóg jeden wie jakiego procesu człowiek budzi się z poczuciem, że uzyskał władzę. Bliscy jawią się teraz wyraziście zarysowani w blasku poranka. Spod drżenia i wibracji codziennych zwyczajów wyłaniają się kościec i forma, mocna i trwała. Taką moc, by zatrzymać na moment płynność życia, miałby smutek, a także i radość. Albo dzieje się to bez jasnej przyczyny, niezauważalnie, tak samo jak pąk odczuwa nocą nagłą ulgę, a rano widzimy już wyzwolone z niego płatki kwiatu. W każdym razie te podróże i wspomnienia, cały ten skład rupieci i zapas czasu, który zapełnił do szczętu półki naszych bibliotek, i który nadal jak mech rozrasta się u stóp literatury, już nam nie wystarcza.
Porannym godzinom odpowiada inny typ lektury. To nie jest pora na poszukiwania i grzebanie wśród rupieci, na przymknięte oczy i szybowanie po dalekich krajach. Teraz chcemy czegoś kształtnego i przejrzystego, oszlifowanego tak, by łapało światło, twardego jak kamień szlachetny albo skała, gdzie odcisnęła się pieczęć ludzkiego doświadczenia i ukrył płomień, który raz rozpala się wysoko w naszych sercach, a raz niknie, przytłumiony. Chcemy tego, co ponadczasowe i współczesne. Nawet jeśli wyczerpiemy wszystkie obrazy i przelejemy słowa przez palce jak wodę i tak nie wypowiemy tego, co sprawia, że są takie poranki, kiedy budzimy się z pragnieniem poezji.
Virginia Woolf, Eseje wybrane
Wyd. Karakter, 2018