Czy zatem historia ludzka jest „powieścią idioty / Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą”?
Makbet wyraził się tak o życiu, a nie o „historii” człowieka. Był w rozpaczy. Ale niezależnie od tego, czy ludzkie życie ma sens, czy go nie ma, czy coś znaczy, czy nie znaczy nic, będąc tylko krótkotrwałym miotaniem się po świecie, to i tak jego znaczenie nie tkwi oczywiście w Historii pisanej dużą literą. Istnieją tylko różne ludzkie historie, a z całego tego następowania po sobie, przeplatania się i nieskończonego gmatwania człowieczych wydarzeń nie można wyłuskać nic innego, jak tylko historie w liczbie mnogiej. Jakie wobec tego znaczenie mogą mieć te niezliczone historie zebrane razem? To pytanie nie ma sensu, bo nie różni się niczym od pytania, jak sumują się neandertalczyk i jego wędrówki plus „ludzie epoki brązu”, plus Ramzes Wielki, plus Temistokles, plus Aleksander, plus Romulus Augustulus etc. Znaczenie albo jest wpisane w każdy ciąg wydarzeń, albo go nie ma.
Sens życia jednostki ludzkiej tkwi jednak gdzie indziej niż w tych historiach, w jakie jest ona uwikłana i w jakich gra mniej lub bardziej wymuszoną rolę, a potem przepada.
„Cóż mu Hecuba” - mówił Hamlet. Jakie znaczenie dla chłopa z Tesalii miało zwycięstwo Ateńczyków pod Salaminą? W historii nowej - czy raczej najnowszej - jednostka może odnosić wrażenie, że została w nią wplątana bez reszty. Istotnie, wszystko się sprzysięga, żeby jednostka nie miała siebie za więcej niż stary wrak na burzliwym morzu wydarzeń; powodują to wnikające wszędzie informacje, które wpędzają człowieka w panikę, jak też przemoc wojenna, która wylewa się obficie poza „pole bitew”.
To jednak tylko złudzenie. A raczej największe ze złudzeń. Fakt, że człowiek zostaje wciągnięty w wir wydarzeń i nic na to nie może poradzić, jest właśnie faktem przekonującym go o niedorzeczności wydarzeń i Historii i nakazującym mu myśleć, że te wydarzenia zderzają się naprawdę z jego świadomością, a nie z jego ciałem, i że znaczenie jego istnienia, jeśli może tu być mowa o znaczeniu, tkwi poza tym obszarem, w którym wydarzenia się kłębią, a nieszczęścia, skoro już raz się rozpętały, mnożą się niepowstrzymanie, i że trwa to dopóty, dopóki ich gwałtowność sama się nie wyczerpie (LII, 12).
Notatki, Nicola Chiaromonte
Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2015
***
Legendy Skellige mówią o upiornym żaglowcu, Naglfarze, który wiezie na swym pokładzie widma i upiory ze straszliwej krainy Mörhogg. Choć mit nie mówił, czy faktycznie chodziło tu o Dziki Gon, zbieżność ta wydała się nam na tyle interesująca, iż postanowiliśmy wykorzystać ten motyw - i tak Naglfar jest w naszej historii okrętem Eredina, wiozącym jego wojowników do finalnej, rozstrzygającej bitwy.