Dostając setki listów z Polski, obcując z Polakami w Paryżu czy w Ann Arbor, czuję że włosy zaczynają mi stawać na głowie. Listy z Polski, szczególnie te od młodzieży (m.in. prośba o pozwolenie nazwania drużyny harcerskiej imieniem Czesława Miłosza - stąd wniosek, że wkrótce będą drużyny harcerskie im. Witolda Gombrowicza) świadczą o wielkiej i zasadniczej przemianie jaka się w Polsce odbywa, a która polega na tym, że Polska staje się tym czym w swojej esencji zawsze była, to jest jednym wielkim organizmem narodowym, w którym Naród jest na ołtarzu, z Matką Boską jako bóstwem pomocniczym w służbie Narodu. (...) Naprawdę nie nadaję się do roli promotora polskiego nacjonalizmu a na to się kroi, tym co piszą do mnie listy i zbierają moje autografy do głowy nie przychodzi, że ktoś może być czymś innym niż Polak-katolik. Ten nieszczęsny naród, doszczętnie i podwójnie upupiony, przez nacjonalistyczno-komunistyczną szkołę w stylu Moczara i przez opór wobec tej szkoły w domu i w kościele, ale też nacjonalistyczny, jest już jak pan Jourdain który nie wiedział że mówi prozą czyli że jest we władzy dzikiego nacjonalizmu i mesjanizmu. Rozmawiałem o tym z Anitą Wasilewską [matematyk, pracownik PAN] i jest ona jedną z nielicznych osób z którymi mogę się porozumieć, bo nawet nastroje w czasie wizyty papieża w Polsce nastrajały ją (rzadkość) sceptycznie. Zastanawiam się, co mam zrobić. Niewątpliwie musimy być w kontakcie i wymieniać zdania na ten temat, jeżeli to, co Ty reprezentujesz i co przez wiele lat reprezentowała "Kultura", tę inną Polskę, nie ma być zaprzepaszczone. Bo przecie Naród z wielkiej litery pochłonie i przyswoi wszystko, ceniąc "Kulturę" za obronę wartości narodowych ale nie wspominając ani słowem o jej prawdziwym stanowisku.

Znalezione w: Miłosz. Biografia, Andrzej Franaszek, Wydawnictwo ZNAK, 2011.