Po wysłuchaniu muzyki Chopina chciałbym opłakiwać grzechy, których nigdy nie popełniłem; rozdzierać szaty z powodu tragedii, które nie były moimi tragediami. Muzyka zawsze, moim zdaniem, wywołuje taki efekt. Stwarza przeszłość, której nie znaliśmy, napełnia nas bólem, który leżał ukryty przed naszymi łzami. Mogę sobie wyobrazić człowieka prowadzącego najbanalniejsze życie, który wysłuchawszy przypadkowo jakiejś niezwykłej muzyki odkrywa nagle, że dusza jego - choć sam o tym nie wiedział - przeżyła straszliwe wstrząsy, poznała najgłębsze uniesienia, gwałtowną romantyczną miłość lub smak wielkich wyrzeczeń.
Oskar Wilde


 

 

 

Prześladuje mnie od lat opis ostatnich chwil Chopina, zapisany przez znakomitą śpiewaczkę, Paulinę Viardot. Odbiega on całkowicie od opisu, jaki pozostawił ksiądz Jetowicki. Pani Viardot pisze do George Sand: „Biedny chłopiec, zmarł umęczony przez księży, którzy kazali mu siłą całować relikwie przez sześć godzin z rzędu aż do ostatniego tchnienia - w otoczeniu mnóstwa ludzi znajomych i nieznajomych, którzy przychodzili szlochać u jego wezgłowia, [...] Wszystkie wielkie damy paryskie uważały za swój obowiązek zemdleć w jego pokoju, gdzie również tłoczyli się rysownicy, szkicujący w pośpiechu".
Julia Hartwig


Jedno z ostatnich wspomnień ze spotkania w Szwajcarii, w Bemie, u jego [Jerzego Stempowskiego] przyjaciół, którzy byli mu najbliżsi, w domu, który stał się i jego domem. Pani domu, pianistka, w mojej obecności zaczęła grać Wielką Fantazję op. 49 Szopena. Jerzy długo słuchał i nagle się zerwał, miał oczy pełne łez: „Słuchaj, słuchaj, jak ona czuje ten rytm... polski".
Józef Czapski


Odwrotnością Mozarta byłby Szopen - tutaj bowiem afirmacja słabości, delikatności, przeprowadzona z niesłychaną stanowczością i uporem, daje w rezultacie siłę i możność spojrzenia w oczy życiu. On tak bardzo „upiera się przy swoim", tak kategorycznie chce być kim jest, że toczyni go naprawdę istniejącym - a więc nieustępliwym, jako zjawisko, niezmożonym. W ten sposób, na drodze autopotwierdzenia, romantyzm szopenowski, zrozpaczony, zatracony, cicrpiętliwy, poddany mocom świata jak słomka na wichrze, przeobraża się w surowy klasycyzm, w dyscyplinę, w opanowanie materii, w wolę panowania. Jakże wzruszający i podniosły jest jego heroizm, widziany od tej strony, a jak deklamacyjny, retoryczny i kiepski, gdy się go ogłada od strony "patriotycznej". „Uchwycę się najsilniej tego we mnie, co najsłabsze" - zdaje się krzyczeć jego dzieło.
Witold Gombrowicz


Do dziś dnia powracam do jego muzyki co pewien czas. Przegrywam ulubione przeze mnie etiudy, preludia, mazurki, a także większe utwory. Przeglądam je i studiuję, stale odkrywając w nich coś dla mnie nowego, coś niezwykłego, lecz nade wszystko znajdując w nich zawsze coś niezmiernie bliskiego i uwielbianego. Te moje powroty do Chopina specjalnie są mi drogie w złych chwilach mego życia. Dają mi zastrzyk życiodajnych sił, utwierdzają w przekonaniu o istnieniu idealnego, lepszego świata wyobraźni twórców. Świat wyobrażony w dziełach Chopina posiada uroki i bogactwa nieprzebrane, a zarazem niezwykle szczególne. Mimo całej swej fantastyczności jest to jednak świat głęboko ludzki, jak głęboko ludzkie jest żarliwe pragnienie ideału.
Witold Lutosławski


Gdybyś ją widział, panie Fryderyku,
Jak ciemne palce kładzie na klawiszach
I kędzierzawą głowę pilnie schyla,
Jak nogę szczupłą stawia na pedale
Śmiesznie dziecinną, w zdeptanym buciku,
A kiedy sala nagle się ucisza
Pierwiosnek dźwięku powoli rozwija.

Gdybyś zobaczył na sali, w półmroku,
Jak błyszczą zęby w rozchylonych ustach
Kiedy fortepian twoje troski niesie,
I jak ukośną smugą pada z boku
I wrzawą ptaków przez witraże chlusta
Wiosna w nieznanym z imienia ci mieście,
Gdybyś zobaczył jak te dźwięki fruną
I targną pyłem, słoneczną kolumną
Nad czarną twarzą, na dłoni opartą -

Pewnie powiedziałbyś, że było warto.
Czesław Miłosz


Ostatni z muzyków nowszych, który oglądał i ubóstwiał piękno na podobieństwo Leopardiego, Polak Chopin, on, który nie był do naśladowania - żaden z tych, którzy byli przed nim i po nim nastąpili, nie miał prawa do tego epitetu - Chopin posiadał tę samą książęcą wspaniałość konwencjonalności, jaką wykazuje Rafael w używaniu farb tradycyjnych, najprostszych, lecz nie w stosunku do barw, lecz do zwyczajów melodyjnych i rytmicznych. Uznawał on te zwyczaje, ponieważ urodził się w etykiecie, lecz jako duch najwolniejszy i najwdzięczniejszy, igrając i pląsając w tych więzach - i to bez ich wyszydzania [...].

Niemal wszystkie stany i warunki życia posiadają chwilę błogosławioną. Dobrzy artyści umieją ją wyłowić. Taki moment posiada nawet życie na wybrzeżu portowym, tak nudne, brudne, niezdrowe, upływające w sąsiedztwie najbardziej hałaśliwego i najbardziej chciwego motłochu. - Tę chwilę błogosławioną Chopin w takie zaklął dźwięki Barkarolą, że nawet bogów chwytać by mogła pokusa, aby długie wieczory letnie przeleżeć w łodzi.
Fryderyk Nietzsche


Muzyka Chopina opisuje piękno świadomego życia, na którym zawsze kładzie się cieniem nieusuwalna rzeczywistość śmierci, będąca źródłem wszystkiego, co nazywamy "cywilizacją". W kwietniu 1839 roku George Sand pisała w liście do swojej przyjaciółki Charlotte Marliani: "[Chopin] sam nie wie, na jakim świecie żyje. Nie pojmuje życia tak, jak my je postrzegamy i czujemy".
Michael Moran


Pogrzeb Chopina

Wolą Chopina było, aby na jego pogrzebie wykonano Requiem Mozarta. Wszyscy przyjaciele Chopina i wszyscy przyjaciele muzyki pośpieszyli w ubiegły wtorek, by przyjąć ten wzruszający dar prawdziwie muzycznej duszy. Był piękny, słoneczny dzień, jeden z tych, co – niestety! - coraz rzadsze będą teraz. Cała przyroda przybrała wygląd odświętny i złoty promień, który wbiegł przez otwarte drzwi kościoła św. Magdaleny, błąkał się beztrosko pośród żałobnej uroczystości.

Wyznajmy ponadto, że kilka kobiecych toalet ozdabiało barwami niezbyt stosownymi w swej wesołości czerń zgromadzonego tłumu.

W południe mroczni słudzy śmierci pojawili się w drzwiach kościoła z trumną wielkiego artysty. Jednocześnie na chórze zabrzmiał marsz żałobny, dobrze znany wszystkim wielbicielom Chopina i zorkiestrowany specjalnie na to ponure wejście.

Dreszcz śmierci przebiegł przez całe audytorium i nie było nikogo, jakkolwiek światowe i obojętne były jego myśli na chwilę przedtem, kto nie czułby, że drży i lodowacieje do szpiku kości. Co do nas, to wydało nam się, że słońce przybladło, a złoto sklepienia nabrało odcieni zielonkawych i zatrważających.

Po tym wstępie rozpoczęło się Requiem. Nie mamy nic do powiedzenia o tej epopei śmierci, wszystkich cierpień, wszystkich lęków, wszystkich żalów istoty śmiertelnej, która odchodzi do nieznanego świata.

Dusza Mozarta, zmarłego, gdy miał lat trzydzieści osiem zaledwie, zdawała się unosić i płakać nad młodą siostrzaną duszą, i snuć poemat o jej długich cierpieniach. Podczas przerw, które nakazuje liturgia mszy za umarłych, p. Lefebure Wely odegrał na organach dwa utwory czy raczej dwie skargi Chopina; jedną z nich było Preludium, które słyszeliśmy w jego własnym wykonaniu przed dwoma blisko laty, na ostatnim koncercie, jaki dał w Paryżu.

Myśli Chopina, cudownie zresztą oddane przez organistę, mają akcent tak głęboki, melancholię tak przeszywającą, że nic mu nie odejmując, podniosły tylko wrażenie, jakie wywarło nieśmiertelne arcydzieło Mozarta. Panie Viardot i Castellan oraz panowie Lablache i Alexis Dupont zachwycająco wykonali partie solowe tej wielkiej muzyki.

Po żałobnym koncercie tłum pośpieszył do swoich spraw i swoich przyjemności; ale na czele orszaku, który odprowadził Chopina do jego ostatniej siedziby, szli ludzie najsławniejsi, składając mu tę ostatnią daninę szacunku i przyjaźni.

Przed karawanem kroczył książę Czartoryski; baldachim żałobny podtrzymywali panowie Meyerbeer, Delacroix, Franchomme i Pleyel; za nimi szedł cały sztab główny paryskich wirtuozów i zwłoki Fryderyka Chopina spoczęły w pobliżu Cherubiniego, Habenecka i Marii Milanollo. Mówią, że Clesinger zrobił świetny szkic płaskorzeźby przeznaczonej na grób. Spoczywaj w spokoju, piękna duszo, szlachetny artysto!

Nieśmiertelność zaczęła się dla ciebie i wiesz lepiej niż my, gdzie, po smutnym życiu tutaj, mieszkają wielkie myśli i górne pragnienia.
Theophile Gautier
("La Presse", 5 listopada 1849)



Teksty przeczytane w: Zeszyty Literackie Nr 109