Premiera Wesela na podstawie Wesela wg Stanisława Wyspiańskiego w reż. Cezarego Tomaszewskiego z Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, to była cudowna, piękna, szmirowata pod sam dekiel katastrofa sceniczna. Jak dotąd, nic wspanialej najgorszego tej rangi wybitnych artystów podbijających bębenek absurdu, jakich mamy w Opolu, nie widziałem. To trzeba koniecznie zobaczyć na własne oczy, by w pełni docenić absolut nihilizmu przestrzeni publicznej.
Owe łajno rodem z chłopskiej obory, inkrustowane aktorskimi diamentami opolskiej sceny, zaświadcza o autentycznej bezkompromisowości opolskiego teatru dramatycznego, który z zupełnym dystansem daje świadectwo swojej wysoko ocenianej zarówno w Polsce jak i na świecie klasy. Nie da się tego scenicznego maszkarona odebrać inaczej, niż jako dobitny protest song wobec polskiej klasy politycznej, ubożejącego intelektualnie społeczeństwa, zanikających więzi międzyludzkich, braku spójnej polityki kulturalnej państwa, podlejących jakościowo przestrzeni akademickich, czy też nastolatków w wieku 15+, którym było mi dane, ze zgrozą w oczach w ostatnim tygodniu tłumaczyć, czym jest średnik - jak "fizycznie" w tekście wygląda - oraz do czego służy.
Wspaniałe zgliszcza, ruiny, popioły, a wszędzie dookoła słoma w ilości nieskończonej wystająca z butów. Takoż mamy do czynienia z herezją inscenizacyjną godną ognia świętej inkwizycji matki naszej kościoła. Mi, wieśniakowi z wychowania (co bardzo sobie cenię i szanuję), który został wyedukowany na gnojowisku w okolicach obornika, z wiecznie przyklejającymi się do podeszw butów kurzyńcami, jakże miło dźwięczą teraz słowa Józefa Piłsudskiego, które wypowiadał do Ignacego Daszyńskiego w dniu 11 listopada 1918 roku po przyjeździe z twierdzy Magdeburskiej: "Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić".
Dalejże chochoły! Ruszajmy wespół w zespół do pijanego wódką tańca! Takoż samo "Używajmy póki czas, jutro już nie będzie nas!" (Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna, reż. Olga Lipińska, Złota Setka Teatru Telewizji z 1985 roku). Wszak gdy tonął Titanic, jak głosi legenda, orkiestra grała do samego końca. I tu, w Opolu, pośród ogólnego bełkotu słabo i niezrozumiale na ogół wybrzmiewających słów arcydramatu Wyspiańskiego, dawało się posłyszeć dokładnie, wręcz strzeliście, ową pieśń skandowaną przez cały zespół aktorski w cichości duszy, lekką, a natarczywie wpadającą w ucho żałobną melodią. Brzmiała długo, brzmiała dotkliwie: "Miałeś, chamie, złoty róg, / miałeś, chamie, czapkę z piór: / czapki wicher niesie, / róg huka po lesie, / ostał ci się ino sznur, / ostał ci się ino sznur".
Obraz przestrzeni publicznej z goryczą przedstawiony na scenie, a oparty o wikipedyczne streszczenia... Miałkie próby interpretacyjne znaczeń pojęciowych współczesnej nośności tekstu Wesela, które jest "wyżygiwane" na szkolnych forach internetowych przez średnio rozumną w swoim intelekcie tkankę młodej warstwy społeczeństwa - po prostu przeraża. Czyż to nie jest dobitnym dzwonkiem alarmowym? Wszak oni, ci młodzi, później już dorośli, nie stają się takimi, jakimi są, samymi z siebie. Wszak istnieją w społeczeństwie polskim z nadania wszystkiego tego, czym jest współczesna szkoła, czym jest polityka kulturalna państwa, czym jest sam obraz wszystkich warstw społeczeństwa. W tym sensie, pięknie zagrany Poeta przez Bartosza Dziedzica, który bezgłośnie, z wyłączonym mikroportem wypowiada kwestie Poety, będąc dobitnie niesłyszanym, a mocno na scenie widocznym, staje się komentarzem do niemożności usłyszenia przez współczesnych Polaków, w jak bezintelektualną, antydramatyczną przestrzeń osuwa się Polska. Może tak jak na scenie puknięta w plecy postać Poety odkorkowuje się, i zaczyna być słyszaną, może w podobny sposób wypadałoby wreszcie puknąć z rozmachem we współczesną Polskę. Tak dla otrzeźwienia z tego pijaństwa osuwającego społeczeństwo w Mordor wagnerowskiej muzyki. Sensoryczne, kpiarskie komentarze Chochoła (Jacek Dzisiewicz) docierające do publiki ze scenicznego offu, nabierają w tym miejscu mocy znaczeniowej, a spadająca ze sceny postać Rycerza w wykonaniu Łukasza Schmidta, pozostaje alegorią upadku niesłyszanych już ze zrozumieniem słów polskich wieszczów, wobec braku kompetencji kulturowych wyzutego z nich społeczeństwa. A przecież: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało - czytamy u początku Ewangelii wg świętego Jana.
Jeszcze tego samego dnia, gdy dyrektor opolskiej sceny, pan Tomasz Konina, witał drżącym głosem oficjeli i festiwalową publiczność, wybrzmiewało z jego sylwetki wszystko to, czym dzisiaj jest współczesna przestrzeń kulturalna kraju - opuchnięta, obolała, zmęczona, walcząca z wiatrakami, ale jednak godnie i dobitnie istniejąca na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Jest owym Słowem "Weselnym" skierowanym do zacnych gości, pośród bezkresnej stypy na opolskim Weselu, które zdaje się sięgać nielimitowanej otchłani. W tym sensie opolski spektakl dotyka znacząco kondycji polskiej racji stanu, a ta nie ma ceny, której nie warto by zapłacić.
W całym tym szalonym absmaku scenicznym, godnym wszystkiego co najgorsze antyspektaklu klasyki polskiej, wyraźnie i w sposób ujmujący zaznaczają swoją bytność na scenie: Sylwester Piechura w roli Pana Młodego, eteryczna Maryna Karoliny Piechoty, Hetman Grażyny Misiorowskiej, którą aż chce się utulić, Wernyhora w mistrzowskiej kreacji Sylwii Zmitrowicz (brawa, wielkie brawa!) oraz Upiór Macieja Namysły. W tym miejscu wypada zaznaczyć, że pani Karolina Piechota oraz pan Sylwester Piechura, to młodzi aktorzy o bardzo dużym potencjale scenicznym. Szanowni Państwo - zostańcie z nami, nie uciekajcie...
"Życie jest gdzie indziej - Wizzair", "Bóg, Honor, Ojczyzna - rzuć wszystko i chodź emigrować", "Głodny? Na co czekasz? - Ryanair", "Ich bin ein Berliner", "Polska nie żyje, albo stanął mi zegarek" - oto sceniczny performance do świetnie wykonanego przez Pana Młodego Sylwestra Piechury songu "Can you feel the love tonight", w którego słowa należy się dokładnie wczytać, by w pełni odebrać moc znaczeniową opolskiego Wesela:
To spokojne poddanie się / Pośpiechowi dnia / Kiedy bieg obracającego się świata / Może zostać odwrócony // Zaczarowana chwila / Pomaga mi przetrwać / Temu niespokojnemu wojownikowi wystarczy / Po prostu bycie z tobą // Czy czujesz miłość tego wieczoru / Jest tam gdzie my / Temu wędrowcy z szeroko otwartymi oczami wystarczy / Że dotarliśmy tak daleko // Czy czujesz miłość tego wieczoru / Jak odeszła na wieczny spoczynek / To wystarczy, aby królowie i włóczędzy / Wyobrażali sobie, że są najlepsi // Na wszystkich przychodzi czas / Gdyby tylko dowiedzieli się / Że kręcący kalejdoskop / Kolejno porusza nami wszystkimi // To rym i przesłanie / Dzikich przestrzeni / Kiedy serce nieszczęśliwego podróżnika / Bije w rytmie twojego // Czy czujesz miłość tego wieczoru / Jest tam gdzie my / Temu wędrowcy z szeroko otwartymi oczami wystarczy / Że dotarliśmy tak daleko // Czy czujesz miłość tego wieczoru / Jak odeszła na wieczny spoczynek / To wystarczy, aby królowie i włóczędzy / Wyobrażali sobie, że są najlepsi // To wystarczy, aby królowie i włóczędzy /Wyobrażali sobie, że są najlepsi.
Mateusz Rossa
21 kwietnia 2015
"Wesele na podstawie Wesela"
reż. Cezary Tomaszewski
Premiera: 16.04.2015
Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu