Czy jakakolwiek całość jest w stanie ogarnąć ludzkie życie? Czy jakiekolwiek życie zmieściłoby się w jakiejkolwiek całości? Gdybym się chciał powołać chociażby na swój przypadek, a nie jestem odosobniony. Żyłem, jak żyłem. Bez poczucia podporządkowania się jakiejkolwiek całości. Kawałkami, fragmentami, strzępkami, częstokroć chwilami, można by rzec, na wyrywki, od przypadku do przypadku, jakbym odpływał, przypływał do siebie, odpływał, przypływał. Czasami miałem wrażenie, że ktoś z tego mojego życia powyrywał większość stron, czy dlatego że były to puste strony, czy dlatego że należały nie do mojego, lecz raczej czyjegoś życia.
Wszystkie te imiona, nazwiska, adresy, które wbrew narastającym we mnie zwątpieniom chciałyby być całością, nie wiedzą, że gdyby ich nawet było drugie tyle i tak by to nie wystarczyło na żadną całość, bo nie w ilości rzecz. A może to one wiedzą lepiej, że nawet takie niewyróżniające się niczym życie jak moje wystarczy jednak na całość. Bo czy na los potrzeba aż tak wiele? A chyba nie istnieje inna całość niż los? No, właśnie, czy nie istnieje. Może to świat jest przypisany do każdego ludzkiego życia, nie człowiek do świata. A to już inne byłoby brzemię, które człowiek musi nieść, mimo że to ponad jego siły.

Ostatnie rozdanie, Wiesław Myśliwski