„...le chardon et la haute
Ortie et l'ennemie d'enfance belladonna”
O. Miłosz
Oset, pokrzywa, łopuch, belladonna
Mają przyszłość. Ich są pustkowia
I zardzewiałe tory, niebo, cisza.
Kim będę dla ludzi wiele pokoleń po mnie
Kiedy po zgiełku języków weźmie nagrodę cisza?
Miał mnie odkupić dar układania słów
Ale muszę być gotów na ziemię bez-gramatyczną.
Z ostem, pokrzywą, łopuchem, belladonną,
Nad którymi wietrzyk, senny obłok, cisza.
Czesław Miłosz
Zeszyty Literackie 1-50
1. W Aforyzmach o mądrości życia Arthura Schopenhauera, książce wyjątkowej, ciągle olśniewającej czytelnika subtelnością stylu i świeżością myśli, znaleźć można takie choćby zdanie (podaję w przekładzie Jana Carewicza): „Każdy dzień jest miniaturą życia - każde przebudzenie i wstawanie miniaturą narodzin, każdy rześki poranek miniaturą młodości, a każde położenie się do łóżka i zapadnięcie w sen miniaturą śmierci”.
Te napisane przed mniej więcej stu pięćdziesięciu laty słowa (nieco przykurzone, lecz spragnione godnych siebie kontekstów) nabierają znów blasku, gdy się je zechce odczytać razem z wierszem Adama Zagajewskiego Zasypiając nad tomem Kawafisa ze zbioru Niewidzialna ręka - utworem z każdą kolejną lekturą odsłaniającym się bardziej i bardziej, lecz przy tym niezmiennie, uparcie wręcz dyskretnym.
1.
[…]
już odpływa okręt jeszcze trochę go widać
jest jakby zając który skacze w gęstej trawie morza
skorzystałem z zamętu i zostałem z tobą Kalibanie
oddając tytuł króla Neapolu za pierwszego godność
obywatela tej wyspy Ty zaś Kalibanie będziesz
ludem w jednej osobie mam nadzieję
że założymy idealne państwo
Paul Valery (cytowany przez Czapskiego) powiadał: „przeszkody - to znaki niejasne, przed którymi jedni wpadają w rozpacz, drudzy zaś rozumieją, że jest coś do zrozumienia, ale są i tacy, którzy tych znaków nawet nie widzą...”.
Zastanawiałem się, jak odczytać ten znak? Leżała przede mną książka, a ja myślałem o spotkaniu w ogrodzie, kiedy Józef Czapski ofiarował mi pisma Simone Weil ze swymi adnotacjami na marginesie. Widziałem jego wzruszoną twarz, słyszałem drżący głos. Albo inna scena: jak ofiarował mi piękny obraz, „martwą naturę”. Obrazy tańczyły. Wokół milicjanci podrzucający kajdanki, a ja widzę nasze pierwsze spotkanie. Czapski zastał mnie w łazience, goliłem się. A on - starszy o 50 lat, wielki polski malarz i pisarz - wtargnął i wycałował mnie serdecznie. To było dziewięć lat temu... Chwilę potem jechaliśmy kolejką z Maison-Laffitte do Paryża. Mam w oczach tę kolejkę. Siedzimy obok siebie. Rozmawiamy o Simone Weil i o... Matejce. (Właśnie dzisiaj, 23 czerwca 1985 roku, przeczytałem wywiad z ks. prof. J. Pasierbem, pisarzem i historykiem. Mówi Pasierb o obrazie Matejki „Sobieski pod Wiedniem”: „w sali poświęconej malarstwu XIX wieku to jedyny obraz namalowany z rozmachem, z pasją i z talentem”. Co ty na to, Józiu?). Ale oto już Paryż. Jedziemy na wspólny obiad z Zygmuntem Hertzem i Kotem Jeleńskim. Patrzę: Czapski, wysoki i szczupły, siwy i piękny, mądry i dobry. „Niechludow” - mawiał o nim Zygmunt Hertz. Było coś celnego w tym nieco złośliwym określeniu przyjaciela. W tym człowieku ocalałym cudem z katyńskiej rzezi była ufność, która nie jest nieznajomością świata, ale świadomym wyborem. I była dobroć, bezgraniczna dobroć. Niechludow? Ależ tak! Determinacja Niechludowa i odwaga Don Kichota. (Nie bał się nikogo poza Giedroyciem).
Czytaj więcej: Są i tacy, którzy tych znaków nawet nie widzą
Jeśli dotąd nie było wolno wychodzić z celi, nie jestże frajdą spacer po ogródku pod bacznym spojrzeniem strażników? Któż wątpi, że w praktyce mniejsze zakłamanie jest lepsze od większego zakłamania? Ale poza doraźną odrobiną wolności istnieje przecież sprawa formy polskiej, stylu polskiego, polskiego rozwoju i polskiego stwarzania się. Ponieważ nie znoszę ersatzów i zawsze, w restauracji i w życiu, będę protestował, gdy kota podadzą mi jako zająca, więc i w tym wypadku nie mogę zgodzić się na ten ersatz, surogat, szminkę i tandetę. Wolność za pozwoleniem, koncesja na względną swobodę – co to jest? Ni pies, ni wydra. Dla autentyczności życia polskiego to gorsze niż stuprocentowy knebel, taki, który nie kłamie. To jest istnienie meteka, nieczyste, słabe, półżywe, nie doprowadzone do prawdziwego swego wyrazu.
Niczego nie dokażemy babrząc się wzajemnie i wymyślając sobie od hipokrytów, głupców i niedołęgów. Natomiast dążyć trzeba do tego, aby w tych Polakach obudziła się świadomość ich nierealności, tej fikcji, jaką żyją, i aby ta świadomość stała się w nich decydująca. Trzeba im powtarzać: ty nie jesteś taki, ty naprawdę już wyrosłeś z tego co mówisz, ty zachowujesz się tak bo dostrajasz się do innych, celebrujesz, bo wszyscy celebrują, kłamiesz, bo wszyscy kłamią, ale i ty i my wszyscy jesteśmy lepsi od farsy w której występujemy - to im trzeba mówić póki ta myśl nie stanie się dla nich deską ratunku. Ten rodzaj Ketmanu jest nam koniecznie potrzebny. Musimy poczuć się jak aktorzy złej sztuki, którzy w swych ciasnych i banalnych rolach nie mogą się wygrać. Ta świadomość pozwoli nam przynajmniej przechować naszą dojrzałość do czasów, w których będziemy mogli stać się bardziej rzeczywiści.
Dziennik 1959-1969, Witold Gombrowicz
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
Nigdzie nie musimy tkwić wiecznie.
Edwin Paine (1901-1914)
Odwiedza nas 26 gości oraz 0 użytkowników.